niedziela, 18 października 2015

"To live not to die" 1

Wstałam i spojrzałam przez okno. Szaro, smutno... Nagle, jakże moja mama wbiega do naszej ogromnej willi, i zaczyna krzyczeć ze szczęścia.


-Jedziesz do Jorvik, Jedziesz do Jorvik!- Powiedziała mama, o imieniu Paulina.
-Jor co?! Co to za dowcip?- powiedziałam.
-Jorvik. Kupiliśmy Ci  konia Tinkera. Nie mamy gdzie go trzymać. Wyjedziesz na 5 lat do Jorvik. Mamy kryzys, i musimy sprzedać dom... Ale nie smuć się, jedziesz z Nadią!
-Z... Nadią?! Czemu?! NIE!!!
-HAhaha! Żartuję- zaśmiała się mama- jedziesz z Elajzą!
-Elizą... Aaaaa! Jak super.
-Pakuj się, jedziesz jutro...
     



                           ************************************************



Spakowałam się. Poszłam spać, bo było późno...


- Olympia, wstawaj!- Bo tak mam na imię- jedziesz do pięknej krainy pełnej koni.
-Konie... Najpiękniejsze zwierzęta... A mamo... Co z Pepsi?- Mój pies.
-Ze sobą ją bierzesz! Jej! Zero psów na głowie!
-Mamo...
-Oj, powiedziałam to głośno... Ups! Okej, chodź, jedziemy po Elajzę, i zawiozę Was na lotnisko.


                                        *** Na lotnisku:



-Eee! Jak tu głośno!- powiedziała Elajza.
-No troszkę... O pacz! Wsiadamy!
-A no. Dobra, chodź.




W samolocie usiadłam obok mojej przyjaciółki. Ta włożyła słuchawki do uszu, i zasnęła. Ja czytałam tygodnik o modzie konnej. Chuchnęłam na swój jasno kremowy włos. A no tak! Zapomniałam przedstawić swój wygląd. Mam ciemno kremowe włosy. Ogólnie byłam blondynką. Mam umięśnione nogi, świecący nos, i jestem strasznie szczupła! Elajza zaś wygląda jak premier Niemiec! Poza tym, że jest biało skóra.


                                                        ****



-Elajza, wstawaj, lądujemy...
-Eh, Eh, już? Zasnęłam. Pffff! Co za sen.
-Dawaj. Samolot już wylądował.


Po czym powiedziałam, wyszłyśmy, i weszłyśmy do białej limuzyny, którą będziemy jeździć jak tatuś pragnął.

-A no proszę! Pani Ponylake [Czytaj: Ponylajk].-Powiedział dziwny woźnica.


-Dzień Dobry! Tak, jestem Ponylake. A to moja koleżanka Elajza Puckeyt [Czytaj: Puket]

Wtedy Elajza zimno się uśmiechnęła, i pomachała woźnicy.
-Wsiadajcie, przedstawię się- powiedział woźnica.

Wsiadłyśmy, a on zaczął.


- Nazywam się Gorfrey Harleyd [Czytaj: Gorflej Harlejd] i pochodzę z Polski, jak Wy. Urodziłem się w ubogiej rodzinie. Teraz, jestem bogaty. Poznając waszych rodziców w młodości, zatrudnili mnie na ślubie.... I zostałem bogaty- powiedział kręcąc swój francuski wąsik.
-No! Jestśmy!
-Już? WoW! Ciekawa opowieść. Okej do widzenia!
-Do widzenia!
-Żegnajcie dziewczynki. Życzę szczęścia.


Jak powiedział tak odjechał. Tu panowała zaś pogoda jak w bajce. Gdy postawiłyśmy krok za POTĘŻNĄ bramę, ukazał się w niej piękny, wysoki brunet o imieniu Kacper.


-Witajcie! Elajza i Olympia?
-Tak...-odpowiedziałyśmy chórem.
-Witajcie. Nazywam się Kacper Lange. Będę waszym opiekunem i instruktorem.-Mówiąc to, wskazał na piękniutki domek z drewna.-Tam będziecie mieszkać. Zostawcie bagaże, i bądzcie za 5 minut w stajni!
-Okej!-odpowiedziałyśmy i ruszyłyśmy w stronę domku.




                                                               ***


-No,  dziewczyny, chodzcie. To twój koń Olympia.
Mówiąc to, wskazał na piękną, pociągową klacz maści Jabłkowej.
-Pięknaaa!-Powiedziałam- A koń Elajzy?
-To ta Siwka szweda, tak w dużym boksie.
-JAKA ŚLICZNAAA!-Krzyknęła Elajza.
-Okej, odprowadzę Was do domku. Rozpakujcie się, i idźcie spać. Będziecie tu mieszkać na zawsze.

-Hola, hola! Miałyśmy zamieszkać tu na 5 lat!- Powiedziała Elajza, rumieniąc się ze zdziwienia i wściekłości.






Podobało się? Jak tak, daj koma! I dołącz do obserwatorów! 2 cz. już w którce! :D

5 komentarzy: