Wzięłam Pepsunię na uwiąz, i poszłam z Elajzą w stronę okolicy. Ściemniało się, więc chciałyśmy mieć to już obcykane. Poszłyśmy dróżką z kamieni. Pięć minut później minęłyśmy tabliczkę "Zapomniane Pola". Wzięły mnie drgawki z Elajzą, a Pepsi warknęła. Poczułam dziwny szum. Zawiał lekki wiatr. Wtedy za drzewem ujrzałam coś o nietypowym kształcie. Nie wiedziałam czy to koń, czy jakiś zmutowany osioł, czy krowa. Ale... był Kary. "Uważajcie na siebie!" przypomniałam sobie słowa Kacpra. Wtedy usłyszałam tragiczne rżenie. Podałam uwiąz z Pepsi Elajzie, i poszłam w stronę grubego dębu. Za dębem była górka... A za góką opuszczona stajnia. Zawołałam Elajzę. Podbiegła, a Pepsi jeszcze szybciej. Wtedy weszłam do stajni. Pełno pajęczyn ale ani żywej duszy! W ten do stajni wbiegł, ogromny, czarny koń fryzyjski. W prawą przednią nogę miał wbity nóż. Miał ogromną grzywę i był cały kary że aż ciarki przechodziły! Miał oczy przestraszone, i upadł na ziemię... Zamkną oczy i najwidoczniej chciał pomocy. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i zadzwoniłam do Kacpra.
-Przyjedź z konio-wozem na zapomniane pola! Mam dla Ciebie tragiczną wieść!
-Okej! Jadę jak najszybciej!- odezwał się Kacper w słuchawce.
Usiadłam obok pięknego konia. Miał oczy przestraszone, więc nazwałam go Oko. Był to ogier! Dziwne, co? Podeszła Elajza i powiedziała:-
-Dżizys. Ale piękny- i usłyszałam dźwięk silnika.
-Kacper! Pomóż mu! Trzeba go ocalić no! Szybciej!
-Ojeju... On ma-ma... Nóż w nodze, jakim cudem? Nie wiem. Przetransportuje go do stajni.
Koń bez oporów-co było dziwne- wszedł do bukmany. Bo jak wiecie że bukmana to konio-wóz.
Zabrałyśmy się do stajni. Wpuściłam Pepsi do domku, i poszłyśmy do Oka.
Kacper wychodził z nią do boksu.
-Zadzwonię po weterynarza.- Powiedziała Elajza.
Trymiga zjawił się wysoki dziad z łysizną, i rzucił się w stronę Kacpra.
-Dzień Dobry Kacper!- Powiedział nie jaki Muggus Makky [Czytaj: Mugu Mak]
-Cześć Mug! Pomóż nam! Ten koń... On jest w stanie krytycznym!
Mugu podszedł do boksu Oka, i aż podskoczył z wrażenia!
-Lewor! To-o-o-o Ty?!- Krzyknął zadowolony Mug.
-Lewor?-powiedziałam zdziwiona- to pana koń, panie Mugusie?
-Nieee! To koń mojego wujka Danka. Czemu ona ma wbity nóż w nogę?!- powiedział masakrycznym głosem Mug.
-Właśnie dlatego zadzwoniłam- powiedziała Elajza.
-Muszę go wziąść do szpitala dla koni na badania. Zadzwonię jeszcze.
-Okej.-Powiedział Kacper, i wprowadził Lewor'a do bukmany niby łysego weterynarza.
-Idzcie spać. Ubustwiam Was! Gdyby nie wy, i wasze głupie wybryki, Mug by nie stracił tyle włosów!- zaśmiał się Kacper.
Też się zaśmiałyśmy i poszłyśmy spać.
***
Umyłam się, zjadłam co nie co, i weszłam do mojego wodneeegoooo łóżeczka.
-Dobranoc BFF-erko- powiedziałam.
-Dobranoc- uśmiechnęła się Elajza, i położyła głowę na poduchę.
Pepsi spała ze mną.
-Dobranoc piękna- szepnęłam, i pogłaskałam lasunię po główce.
sobota, 31 października 2015
sobota, 24 października 2015
"To live not to die" 2
- Tak! Na zawsze!- powiedział Kacper.
-Ale nie na pięć lat? Mamy nam tak mówiły...- rzekła Elajza.
- Nie. Zapłacili nam tyle, że możecie tu mieszkać...
Wtedy rozryczałam się z Elajzą, a Kacper coś powiedział
-Tak mi przykro...- ględził.
Nagle mnie olśniło!
- GDZIE PEPSI?! Mój pies! Gdzie ona?!
-Tutaj!- Powiedział Gorfrey nosząc na rękach moją łaciatą suczkę.
-Dziękuję! Tak sie zamartwiałam... A... pan także wiedział, że rodzice nas... po-po-porzucili?
- Nie... powiedział.
-Dobra dziewczynki- wtrącił się jakże piękny Kacper- idźcie się rozpakować moje piękne.
Wtedy mi z Elajzą przeszły miłosne drgawki. Poszłyśmy do domku i zaczęłyśmy sie rozpakowywać. Ten domek był olśniewający! W salonie stały obok siebie dwa drewniane łóżka, obok każdego drewniana lampka z indiańskim wzorem, wielka komoda, wielka szafa też z drewna, i duży drewniany stół na którym stał ogromny telewizor. W kuchni zaś był ogromny olśniewający obraz jeźdźca dusz. Pod tym obrazem stały drewniane blaty w których było ogromna ilość szafek i szafeczek. Potem stała ogromna lodówka. Na środku ogromnej kuchni stał przeciętnie duży stół. Tapeta kuchni zaś była także z indiańskim wzorem. łazienka była po prostu boska! Stała w rogu wielka nowoczesna wanna, obok niej był pewnie strasznie drogi prysznic, a obok prysznica, czarny kibelek. Zlewy były wysokie, a obok zlewu były dwa ogromne lustra. Było też biuro, ale.. biuro jak biuro. Nudne. Jak zobaczyłam ten domek od środka, przestałam myśleć o rodzicach. Wtedy wszedł Kacper.
-Hejeczka! I jak się wam podoba?
-Super!- powiedziałam.
- To wspaniale. To ja Was zostawię.
***
Po rozpakowaniu Elajza się mnie spytała:
-Tobie... Też się Kacper podoba?
-No... Tak troszeczkę bardzo...- mówiąc to czesałam Pepsi.
Elajza podeszła do Pepsi i powiedziała...
- Idziemy z nią na spacer? Zapoznać się z okolicą, i w ogóle.
- Jasne! Czekaj... Gdzie smycz? No nie zapomniałam smyczy!
- Może spytamy się Kacpra, czy ma uwiąz?
-Spoko- mówiąc to wzięłam Pepsunię na ręce i poszłam w stronę stajni.
Kacper czesał Reven- mojego konia.
-Hej! Potrzeba coś wam?
-Tak. Chciałabym pożyczyć uwiąz, bo zapomniałam smyczy a chcemy iść na spacer z Pepsi.
-Okej. Weźcie ten czerwony co tam leży. Tylko uważajcie na Karego konia. który podobno zjawia się, i porywa swoją ofiarę.
- Cooo?!
niedziela, 18 października 2015
"To live not to die" 1
Wstałam i spojrzałam przez okno. Szaro, smutno... Nagle, jakże moja mama wbiega do naszej ogromnej willi, i zaczyna krzyczeć ze szczęścia.
-Jedziesz do Jorvik, Jedziesz do Jorvik!- Powiedziała mama, o imieniu Paulina.
-Jor co?! Co to za dowcip?- powiedziałam.
-Jorvik. Kupiliśmy Ci konia Tinkera. Nie mamy gdzie go trzymać. Wyjedziesz na 5 lat do Jorvik. Mamy kryzys, i musimy sprzedać dom... Ale nie smuć się, jedziesz z Nadią!
-Z... Nadią?! Czemu?! NIE!!!
-HAhaha! Żartuję- zaśmiała się mama- jedziesz z Elajzą!
-Elizą... Aaaaa! Jak super.
-Pakuj się, jedziesz jutro...
************************************************
Spakowałam się. Poszłam spać, bo było późno...
- Olympia, wstawaj!- Bo tak mam na imię- jedziesz do pięknej krainy pełnej koni.
-Konie... Najpiękniejsze zwierzęta... A mamo... Co z Pepsi?- Mój pies.
-Ze sobą ją bierzesz! Jej! Zero psów na głowie!
-Mamo...
-Oj, powiedziałam to głośno... Ups! Okej, chodź, jedziemy po Elajzę, i zawiozę Was na lotnisko.
*** Na lotnisku:
-Eee! Jak tu głośno!- powiedziała Elajza.
-No troszkę... O pacz! Wsiadamy!
-A no. Dobra, chodź.
W samolocie usiadłam obok mojej przyjaciółki. Ta włożyła słuchawki do uszu, i zasnęła. Ja czytałam tygodnik o modzie konnej. Chuchnęłam na swój jasno kremowy włos. A no tak! Zapomniałam przedstawić swój wygląd. Mam ciemno kremowe włosy. Ogólnie byłam blondynką. Mam umięśnione nogi, świecący nos, i jestem strasznie szczupła! Elajza zaś wygląda jak premier Niemiec! Poza tym, że jest biało skóra.
****
-Elajza, wstawaj, lądujemy...
-Eh, Eh, już? Zasnęłam. Pffff! Co za sen.
-Dawaj. Samolot już wylądował.
Po czym powiedziałam, wyszłyśmy, i weszłyśmy do białej limuzyny, którą będziemy jeździć jak tatuś pragnął.
-A no proszę! Pani Ponylake [Czytaj: Ponylajk].-Powiedział dziwny woźnica.
-Dzień Dobry! Tak, jestem Ponylake. A to moja koleżanka Elajza Puckeyt [Czytaj: Puket]
Wtedy Elajza zimno się uśmiechnęła, i pomachała woźnicy.
-Wsiadajcie, przedstawię się- powiedział woźnica.
Wsiadłyśmy, a on zaczął.
- Nazywam się Gorfrey Harleyd [Czytaj: Gorflej Harlejd] i pochodzę z Polski, jak Wy. Urodziłem się w ubogiej rodzinie. Teraz, jestem bogaty. Poznając waszych rodziców w młodości, zatrudnili mnie na ślubie.... I zostałem bogaty- powiedział kręcąc swój francuski wąsik.
-No! Jestśmy!
-Już? WoW! Ciekawa opowieść. Okej do widzenia!
-Do widzenia!
-Żegnajcie dziewczynki. Życzę szczęścia.
Jak powiedział tak odjechał. Tu panowała zaś pogoda jak w bajce. Gdy postawiłyśmy krok za POTĘŻNĄ bramę, ukazał się w niej piękny, wysoki brunet o imieniu Kacper.
-Witajcie! Elajza i Olympia?
-Tak...-odpowiedziałyśmy chórem.
-Witajcie. Nazywam się Kacper Lange. Będę waszym opiekunem i instruktorem.-Mówiąc to, wskazał na piękniutki domek z drewna.-Tam będziecie mieszkać. Zostawcie bagaże, i bądzcie za 5 minut w stajni!
-Okej!-odpowiedziałyśmy i ruszyłyśmy w stronę domku.
***
-No, dziewczyny, chodzcie. To twój koń Olympia.
Mówiąc to, wskazał na piękną, pociągową klacz maści Jabłkowej.
-Pięknaaa!-Powiedziałam- A koń Elajzy?
-To ta Siwka szweda, tak w dużym boksie.
-JAKA ŚLICZNAAA!-Krzyknęła Elajza.
-Okej, odprowadzę Was do domku. Rozpakujcie się, i idźcie spać. Będziecie tu mieszkać na zawsze.
-Hola, hola! Miałyśmy zamieszkać tu na 5 lat!- Powiedziała Elajza, rumieniąc się ze zdziwienia i wściekłości.
-Jedziesz do Jorvik, Jedziesz do Jorvik!- Powiedziała mama, o imieniu Paulina.
-Jor co?! Co to za dowcip?- powiedziałam.
-Jorvik. Kupiliśmy Ci konia Tinkera. Nie mamy gdzie go trzymać. Wyjedziesz na 5 lat do Jorvik. Mamy kryzys, i musimy sprzedać dom... Ale nie smuć się, jedziesz z Nadią!
-Z... Nadią?! Czemu?! NIE!!!
-HAhaha! Żartuję- zaśmiała się mama- jedziesz z Elajzą!
-Elizą... Aaaaa! Jak super.
-Pakuj się, jedziesz jutro...
************************************************
Spakowałam się. Poszłam spać, bo było późno...
- Olympia, wstawaj!- Bo tak mam na imię- jedziesz do pięknej krainy pełnej koni.
-Konie... Najpiękniejsze zwierzęta... A mamo... Co z Pepsi?- Mój pies.
-Ze sobą ją bierzesz! Jej! Zero psów na głowie!
-Mamo...
-Oj, powiedziałam to głośno... Ups! Okej, chodź, jedziemy po Elajzę, i zawiozę Was na lotnisko.
*** Na lotnisku:
-Eee! Jak tu głośno!- powiedziała Elajza.
-No troszkę... O pacz! Wsiadamy!
-A no. Dobra, chodź.
W samolocie usiadłam obok mojej przyjaciółki. Ta włożyła słuchawki do uszu, i zasnęła. Ja czytałam tygodnik o modzie konnej. Chuchnęłam na swój jasno kremowy włos. A no tak! Zapomniałam przedstawić swój wygląd. Mam ciemno kremowe włosy. Ogólnie byłam blondynką. Mam umięśnione nogi, świecący nos, i jestem strasznie szczupła! Elajza zaś wygląda jak premier Niemiec! Poza tym, że jest biało skóra.
****
-Elajza, wstawaj, lądujemy...
-Eh, Eh, już? Zasnęłam. Pffff! Co za sen.
-Dawaj. Samolot już wylądował.
Po czym powiedziałam, wyszłyśmy, i weszłyśmy do białej limuzyny, którą będziemy jeździć jak tatuś pragnął.
-A no proszę! Pani Ponylake [Czytaj: Ponylajk].-Powiedział dziwny woźnica.
-Dzień Dobry! Tak, jestem Ponylake. A to moja koleżanka Elajza Puckeyt [Czytaj: Puket]
Wtedy Elajza zimno się uśmiechnęła, i pomachała woźnicy.
-Wsiadajcie, przedstawię się- powiedział woźnica.
Wsiadłyśmy, a on zaczął.
- Nazywam się Gorfrey Harleyd [Czytaj: Gorflej Harlejd] i pochodzę z Polski, jak Wy. Urodziłem się w ubogiej rodzinie. Teraz, jestem bogaty. Poznając waszych rodziców w młodości, zatrudnili mnie na ślubie.... I zostałem bogaty- powiedział kręcąc swój francuski wąsik.
-No! Jestśmy!
-Już? WoW! Ciekawa opowieść. Okej do widzenia!
-Do widzenia!
-Żegnajcie dziewczynki. Życzę szczęścia.
Jak powiedział tak odjechał. Tu panowała zaś pogoda jak w bajce. Gdy postawiłyśmy krok za POTĘŻNĄ bramę, ukazał się w niej piękny, wysoki brunet o imieniu Kacper.
-Witajcie! Elajza i Olympia?
-Tak...-odpowiedziałyśmy chórem.
-Witajcie. Nazywam się Kacper Lange. Będę waszym opiekunem i instruktorem.-Mówiąc to, wskazał na piękniutki domek z drewna.-Tam będziecie mieszkać. Zostawcie bagaże, i bądzcie za 5 minut w stajni!
-Okej!-odpowiedziałyśmy i ruszyłyśmy w stronę domku.
***
-No, dziewczyny, chodzcie. To twój koń Olympia.
Mówiąc to, wskazał na piękną, pociągową klacz maści Jabłkowej.
-Pięknaaa!-Powiedziałam- A koń Elajzy?
-To ta Siwka szweda, tak w dużym boksie.
-JAKA ŚLICZNAAA!-Krzyknęła Elajza.
-Okej, odprowadzę Was do domku. Rozpakujcie się, i idźcie spać. Będziecie tu mieszkać na zawsze.
-Hola, hola! Miałyśmy zamieszkać tu na 5 lat!- Powiedziała Elajza, rumieniąc się ze zdziwienia i wściekłości.
Podobało się? Jak tak, daj koma! I dołącz do obserwatorów! 2 cz. już w którce! :D
piątek, 16 października 2015
Trasa z Wildem i weekend! :D
Hej! Jak wiece szkołą to dno! (Dla większościiii :D)... Dobra wiadomość jest taka, że Mateusz się do mnie uśmiechnął, czyli już do mnie nie ma foszka :D Więc jak widzicie tytuł posta, jest "Trasa z Wildem i weekend". Tak! Oto ona! :D
XD Długa :3 I oto chodżi ^^
PREMIERA! JEDEN Z MOICH NAJŁĄDNIEJSZYCH EDITÓW! ^^
Haloweenowy :*
Oki, lecę, jutro o szóstej rano jadę na basen z przyjaciólką :* Baj! :D
niedziela, 11 października 2015
Blublublu xD
WWWWitttaaaammm!... Jednak gram na Olympii :D Zmieniłam hasło, i wszystko jest po staremu! :D Tylko Lialcon....
Skrzywdziła mnie sytuacja ta sytuacja, ale Ci wybaczam...
No więc... No xD
Dziś pracowałam nad editem (Tak fuj że nie pokażę, no ale dobra xD)
FUUUJ!
XD
ZESTAW?! czarna brązowość :D
DLA JEŹDŹCA:
Kapelusz: JPC
Okulary: Fort Pinta, sklep dla LT
Bluzka: Zadanie z Felicty, albo JPC
Spodnie: JPC
Buty: JPC
DLA KONIA:
Ogłowie: GHV albo JPC
Siodło: Kod dla Sr Lt (EB58P)
Czaprak: JPC
Ochraniacze:
Urodzajone Hrabstwa
BAY :D
piątek, 2 października 2015
Koniec Ponylake... Nowa Przygoda!!!
Hej! Zapalmy świeczkę! Oto koniec konta Olympii Ponylake...! Zaczynamy nową przygodę, na koncie "Laila Catweb" (Wybacz Lialcon, będziesz sobą a ja będę KOTOŁEM XD).
ŻEGNAJ, OLYMPIO!
Będę tęsknić :'( Nowa przygoda się zaczynaaa! :D